"Odgrzebywanie tego co było
nie zmieni przeszłości. Sprawi tylko, że będziesz musiała przeżyć ją na
nowo."
Z czasem przychodzi taki moment, że świat zanika. Widnieją
tylko Twoje myśli, siadasz w kącie, dookoła tylko cztery ściany, zaczynasz
przypominać sobie to co wydarzyło się kiedyś, wszystko co dobre i złe. Łzy
zlewają się z uśmiechem, co czujesz..? Nie wiesz.. Po pewnym czasie dostrzegasz
pustkę. Zdajesz sobie sprawę, że to co dawało ci tyle szczęścia jak i bólu już
nie wróci, nic się nie powtórzy.. Że osoba w której byłeś zakochany, nigdy nie
przytuli Cię już tak samo, że słowa usłyszane kiedyś nie zabrzmią już
identycznie. Pogłębiając się w dalsze drobnostki przypominasz sobie najmniejsze
szczegóły, chcesz wrócić do przeszłości, masz ochotę wyjść i pójść w te miejsca
tak sentymentalne dla serca, bo to tam się poznaliście, tam po raz pierwszy
zetknęły się wasze usta, to właśnie tam stworzyliście jedność. Dwa serca- jeden
bit. Mija czas, minuta za minutą tworzysz historię, którą za jakiś czas tak
samo będziesz wspominał. Dochodzisz do wniosku, że życie nie jest takie piękne
jakbyśmy chcieli, ale jednak żyjesz tu, to twoje życie, w którym za zadanie
masz je wykorzystać. Żyj chwilą.. A do przeszłości wracaj zawsze gdy tylko
potrzebujesz…
Szklane drzwi do centrum handlowego, rozsunęły się przed
nami. Wkroczyłyśmy z Katherine do dużego królestwa. Trzypiętrowy budynek,
ruchome schody, aby się sprawniej poruszać i mnóstwo sklepów. Raj na ziemi.
Spojrzałyśmy na siebie i się zaśmiałyśmy.
-Chodź Rebeco. Idziemy na samą górę do sprawdzonego już i
najlepszego sklepu tutaj.- pociągnęła mnie za rękę i ruszyłyśmy.
Po trzech godzinach miałam już dosyć. Wyszłyśmy z centrum
całe obładowane torbami. Cieszyłam się, że postanowiłam wybrać sie z nią na te
zakupy, bo pozwoliły mi się oderwać od wszystkich problemów. Kat była bardzo
dobrym towarzyszem. Buzia jej się nie zamykała, pytała sie o moje
zainteresowania, o moich znajomych i jak zajmowałam sobie czas przed tymi wszystkimi
zdarzeniami. Więc zaczęłam jej opowiadać o tym jak to przynajmniej dwa razy w
miesiącu wybywałam z całą moją paczką na imprezy, jeździłam nad jezioro,
szlajałam się po moim małym miasteczku z piwem w ręce drąc sie w niebo głosy.
Powiedziałam o Ivanie, reszcie moich znajomych i Elizabeth. Gdy wspominałam o
mojej byłej przyjaciółce poczułam ból w piersi i na moment przestałam oddychać.
Katherina zauważając to, stwierdziła, że czas na zmianę tematu.
-Teraz w piątek wybieram się na imprezę, nie poszłabyś ze
mną?- zagaiła mnie, gdy siedziałyśmy w kawiarence, po tym jak nasze zakupy
wylądowały w samochodzie.
-Chętnie.- uniosłam brwi- Jak ty sobie radzisz z byciem
mamą, a znalezieniem takiej ilości czasu dla siebie?
Siostra Marka zaśmiała się, kiwając głową, przez co jej
dzisiejsze loki zaczęły śmiesznie podskakiwać.
-Kochanie to, że mam córkę nie oznacza iż mam rezygnować z
własnego życia. Mam tylko 21 lat, więc wszystko jeszcze przede mną.- Tu
prychnęła i zmrużyła oczy.- A właściwie wieczność zważywszy na fakt iż jestem
kim jestem.
-A Tess?
-Tessa zostanie z Markiem. Po za tym może i ma 3 latka ale
jak na swój wiek jest bardzo rozwinięta. Dorasta szybciej niż normalne dzieci.
Więcej już rozumie i umie czytać.
Podobało mi się jej podejście. Podchodziła do wszystkiego na
luzie, ciesząc się, ze było jej dane zostać matką, ale także pamiętając o tym,
że jest młoda. Tknęło mnie, iż ma dopiero dwadzieścia jeden lat, co znaczyło,
że jednak za szybko została matką.
-Katherina mogę cię o coś zapytać? Nie chce wyjść na
wścibską czy coś, bo nie o to mi chodzi- powiedziałam niepewnie.
-Wal śmiało!- uśmiechnęła się i podniosła do ust swoje
latte.
-Co się stało z ojcem Tess?
Dziewczyna spuściła wzrok, i odłożyła drżącą ręką szklankę.
-To się stało gdy miałam siedemnaście lat. Urządzaliśmy
grilla ze znajomymi w wakacyjny wieczór. Niektórzy przyszli sami, inni ze
swoimi partnerami. No i był też on. Patch. Wysoki, umięśniony, przystojny
brunet, z zabójczym uśmiechem i wesołymi ognikami w oczach. Cały wieczór z nim
przegadałam i w pewnym momencie zapytał czy się przejdziemy. Od razu się
zgodziłam. No więc chodziliśmy sobie i nawet nie zauważyłam kiedy zaczęliśmy
się całować.- uśmiech pojawił się jej na twarzy, na wspomnienie tej chwili.- I
wiesz jak to bywa.. Po chwili byliśmy bez ubrań. Przez tą jedną chwile
myślałam, że spotkałam księcia, ale zapomniałam, że ja nie jestem księżniczką,
a takie rzeczy dzieją się tylko w bajkach.- zagryzła wargę.
-Co się stało później?- zapytałam, choć nie trudno było się
domyślić jak to się skończyło.
-Po wszystkim ślad po nim zaginął. Nie dawał znaku życia,
zmienił numer. Było tak jakbyśmy się nigdy nie poznali. Po trzech tygodniach
dowiedziałam się, że jestem w ciąży.
Moje cappuccino już wystygło. Spojrzałam na nią ze
współczuciem.
-Jak na to zareagowali inni?- szepnęłam.
-Dostało mi się. Byłam załamana. Snułam się po domu jak
cień. Bracia mówili mi, że się na mnie zawiedli. Myśleli, że jestem
odpowiedzialna. Ufali mi. A ja to wszystko spieprzyłam w przeciągu jednej nocy,
bo hormony mi buzować zaczęły.- w jej oczach zalśniły łzy. Pierwszy raz ją
widziałam w takim stanie. W odruchu wyciągnęłam ramię i ścisnęłam jej rękę w
geście pocieszenia.
-Ale już jest chyba okej, prawda? Wydają się zakochani w
twoim dziecku.
-Oh.. No tak. Było ciężko, ale po kilkunastu dniach wszystko
się zmieniło. Mark i Alex powiedzieli mi, że mnie z tym nie zostawią, że mi
pomogą. A jak Theresa przyszła na świat, to moi bracia zwariowali na jej
punkcie. W bardzo krótkim czasie owinęła ich sobie wokół palca.- zachichotałyśmy.
-A czy Patch..?
-Tak, on był taki sam jak my. W zasadzie to wszyscy byli.
Nie możemy spoufalać się z ludźmi. Oczywiście ciebie to nie dotyczy, bo nim nie
jesteś.- uśmiechnęła się krzywo.
-Taa.. I znowu wychodzi na to, że tylko ja nie wiem kim tak
na prawdę jestem.- zmarszczyłam brwi sfrustrowana.
-Oj nie przejmuj się. Gdy przyjdzie czas wszystkiego się
dowiesz.
-O ile dożyje..
Nie zdążyłam skończyć, ponieważ ktoś obok mnie odsunął
krzesło i nie pytając się o pozwolenie uwalił się na nim.
-Cześć panienki.- odwróciłam się w stronę faceta o
chrapowatym głosie.
-Hej Stev!- pisnęła Katherina na widok obcego.- Jak miło cię
znowu widzieć! Od kiedy jesteś w Cattle Chute?
-Przyjechałem
trzy dni temu.- puścił do niej oczko.- A kimże jest ta śliczna dama obok mnie?
-Oh! To
Rebeca.- Kat szybko nas sobie przedstawiła- A to jest Steven.
-Cześć-
uśmiechnęłam się.
Chłopak
zlustrował mnie wzrokiem na tyle na ile pozwalał stolik przy którym
siedzieliśmy. Dziewczyna siedząca naprzeciwko kopnęła mnie w kostkę. Spojrzałam
na nią, spotykając się z jej okrutnym uśmieszkiem i unoszącą przy tym brew. To
było coś w stylu "bierz go". Nie mogąc się powstrzymać, wybuchnęłam
śmiechem.
-Nie wiem z
czego ten zaciesz, ale piękna jesteś maleńka.- posłał mi szelmowski uśmiech, na
co znowu zachichotałam.
-Dzięki, ale
to "maleńka" to sobie odpuśćmy.- odrzekłam po chwili.
-Ha ha, no
dobrze. To co was tu sprowadza moje drogie?- padło pytanie z ust bruneta.
-Wracałyśmy
z centrum i stwierdziłyśmy, że wpadniemy na kawę.- pierwsza odezwała się Kat.-
Ale za chwilę musimy spadać.
-Tak szybko?
Katherine tak dawno się nie widzieliśmy.- powiedział Stev z udawanym smutkiem w
głosie.
Dziewczyna w
odpowiedzi posłała mu promienny uśmiech.
-Wpadnij do
nas jutro. Alex na pewno się ucieszy.
Pół godziny
później zbierałyśmy się do wyjścia. Okazało się, że ta dwójka jest starymi
przyjaciółmi. Mało tego, chodzili kiedyś ze sobą, ale po krótkim czasie
stwierdzili, że do siebie nie pasują i wrócili do poprzedniej relacji. Ich
rodziny znają się od pokoleń i zawsze utrzymywały ze sobą ciepłe stosunki.
Pożegnałyśmy się z chłopakiem i ruszyłyśmy do domu.
________________________________________________________________________
Hej kochani! Skończyłam praktyki 30 kwietnia i wracam z nowym rozdziałem! Miłej lektury i czekam na szczere komentarze ;)