"Nie oceniaj mnie pochopnie,
Widzisz to co powierzchowne.
Nie znasz mnie..."*
Coś zimnego
zleciało na moją twarz. Mruknęłam niezrozumiale i odwróciłam się na plecy.
Naraz cała fala wylądowała na mnie, a ja poczułam, że tonę. Otworzyłam
gwałtownie oczy, krztusząc się i kaszląc. Spojrzałam z nienawiścią na osobnika
pochylającego się nad moim łóżkiem. Nadęty bufon!
-Czyś ty
kompletnie oszalał!?- wrzasnęłam.
-Za pięć
minut widzę cię na dole. – odparł niewzruszony Alex, po czym zabierając już
puste wiadro, wyszedł z mojego pokoju trzaskając drzwiami.
Cholerny
patałach! Dupek! Przeklęty, zadufany w sobie egoista!
Przeklinałam
go w myślach, ubierając się pośpiesznie w szary dres i związując włosy w koński
ogon. Zrzuciłam mokre prześcieradło z łóżka i szybko przerzuciłam je przez
krzesło, stojące przy biurku. Ściągnęłam srebrną bransoletkę, znajdującą się na
moim prawym nadgarstku i wciągnęłam na nogi czarne trampki. Alex czekał na mnie
przy drzwiach prowadzących na tyły domu, opierając się o nie.
-Widzę
punktualność nie jest twoją mocną stroną.- przez jego twarz przemknął drwiący
uśmiech.
-Gdybym nie
musiała wysuszyć swoich włosów i wszystkiego dookoła, byłabym szybciej.-
odparłam spokojnie, krzyżując ręce na piersi.
-Gdybyś
ustawiła sobie budzik i zeszła tu o siódmej, nie zostałbym zmuszony do tego,
żeby wylać ci na głowę wiadro z zimną wodą.- spojrzenie, które mi przy tym
posłał, było lekko mówiąc, miażdżące.- Masz pół godzinne spóźnienie.
Zachowałam
dla siebie to, że mój budzik dzwonił za dwadzieścia siódma, ale wyłączyłam go i
rzuciłam telefon pod łóżko. Jak również przemilczałam fakt, iż dowiedziałam się
o naszym treningu praktycznie w ostatniej chwili.
-Przypominam,
że to wszystko nie było moim pomysłem!- powiedziałam drażliwie.
-Ani moim,
więc choć już! Nie chce zmarnować całego dnia.- bez słowa odwrócił się i
wyszedł na dwór. Ruszyłam za nim.
Słońce
zaczęło wschodzić, budząc świat do życia. Lekki wiaterek pieścił moją twarz,
przynosząc ze sobą miły zapach lasu. Zaciekawiona, rozejrzałam się dookoła. Na
wprost mnie, znajdował się ogromny basen wypełniony po brzegi wodą. Po jego
lewej stronie, były cztery leżaki, a kilka metrów od nich, stał grill, okrągły
stół z ciemnego drewna, oraz pasujące do niego krzesła. Wszystko to otoczone
krótko przyciętym żywopłotem. Po prawej, znajdował się kawałek wolnego miejsca,
porośniętego równo przystrzyżoną, zieloną trawą i to właśnie tam się
skierowaliśmy. Idąc za Alexem, mogłam spokojnie otaksować go wzrokiem. Miał na
sobie nisko opuszczone, czarne, dresowe spodnie, biały T-shirt uwydatniający
umięśnione barki i tego samego koloru adidasy. Sunęłam spojrzeniem z góry na
dół i stwierdziłam, że ma ładny tyłek. Zszokowana własnymi myślami, próbowałam
się otrząsnąć i zapytałam szybko:
-Na czym
właściwie będzie polegał mój dzisiejszy trening?
-Sprawdzę
twoją wytrzymałość. Na początek piętnaście kilometrów, co ty na to?- uśmiechnął
się kpiąco.
-Ile!?-
przerażona, otworzyłam szeroko oczy.
- Tyle ile
słyszałaś. Później będziesz mieć czas na zadawanie pytań.- Dlaczego każdy mi to
co chwile powtarza?- Teraz skup się na biegu. Pobiegniesz tą ścieżką..- wskazał
palcem drogę, wijącą się przede mną, prowadzącą w głąb lasu.- tak jak prowadzi.
Będę się trzymał za tobą.
Po tych
słowach kazał mi startować. Droga była wyboista, co dodatkowo mi przeszkadzało,
bo musiałam zwiększyć swój wysiłek. Dziękowałam w myślach za to, iż przekonałam
się do biegania już wcześniej, aby utrzymać formę. Nie chciałam narzekać, ale
przydałaby się na początku jakaś rozgrzewka. Jej brak, uświadomił mi, że może
być to karą, za przyjście nie na czas.
Po
dziesięciu kilometrach, nogi miałam jak z waty. Zaróżowiona od wysiłku,
słyszałam co trzy sekundy, że mam przyśpieszyć. Alex tak jak mówił, trzymał się
w niedużej odległości za mną. Nie słyszałam jak się przemieszczał, toteż
odwracałam się co jakiś czas, aby zobaczyć czy faktycznie biegnie. Ostatnie
pięć kilometrów było prawdziwą katorgą. W płucach paliło mnie niemiłosiernie.
Mój oddech stał się krótki i urywany. Ta męczarnia zdawała się bawić Alexa,
który podśmiechiwał się cicho za moimi plecami. Wreszcie po przebiegnięciu
całej trasy, padłam na ziemię, przy jakimś drzewie i oparłam się o nie.
-Myślałem,
że będzie gorzej.- patrzył na mnie z góry, uśmiechając się zawadiacko.
Posłałam mu
nienawistne spojrzenie, zauważając przy tym, że nawet nie jest zmęczony. I
gdzie tu sprawiedliwość?
-Musisz się
jeszcze porozciągać.- powiedział po chwili ciszy i wyciągnął do mnie rękę.
Zignorowałam ją.
Po
czterdziestu minutach czułam się jak człowiek guma. Moje zajęcia gimnastyczne w
szkole były niczym, w porównaniu z tym tutaj. Bolało mnie wszystko, zaczynając
od palców u nóg, a kończąc na włosach na głowie.
-Czy to
wszystko jest naprawdę konieczne?- spytałam, gdy szliśmy z powrotem do domu.
-Nie mnie o
tym decydować, ale myślę, że tak. Pomyśl sama. Nie wiesz co może się stać w
przyszłości z twoimi mocami, a prawda jest taka, że bez nich nawet porządnie
muchy nie zabijesz.- mrugnął do mnie.
-Hej!
Wypraszam sobie. Powaliłam twojego brata jednym ciosem!- posłałam mu mój
firmowy uśmiech, a Alex roześmiał się głośno.
-Jakże ja
chciałbym to zobaczyć.
Po tej
krótkiej wymianie zdań, zapadło niezręczne milczenie. Rozkoszowałam się śpiewem
ptaków i błogą ciszą, która mnie otaczała. Po kilku minutach postanowiłam ją
przerwać.
-Alex?
-Hm?- odparł
zamyślony.
-Co wiesz o
moich rodzicach?- spytałam z nadzieją.
Podniósł
głowę i nasze oczy się spotkały.
-Twoja matka
była nimfą. Ostatnią ze swojego gatunku. Żyła by jeszcze tysiące lat, ale
zakochała się w człowieku, przez co straciła swoją nieśmiertelność. Obcowanie z
ludźmi, jest w naszym świecie zakazane. Nigdy nie przyszłoby nikomu do głowy, że
tak potężna istota, którą była twoja matka, wybierze życie śmiertelniczki u
boku jakiegoś nędznego człowieka.
-Mój ojciec
wcale nie był nędznym człowiekiem! Kochał i szanował mamę z całych sił!- powoli
przetrawiałam informację, które usłyszałam, ale na ostatnie zdanie nie mogłam
nie zareagować.
-A potem
pojawiłaś się ty.- mówił dalej, jakbym nic nie powiedziała. Wkurzyłam się.-
Twoje przyjście na świat wywołało lawinę zdarzeń, takie jak na przykład wojnę
między rasami wampirów, a wilkołaków.
-Ale
dlaczego?- nie rozumiałam.
-Wampiry,
jak zresztą większość istniejących stworzeń, twierdziło, że przyniesiesz
zagładę naszemu światu, więc dążyli do twojej likwidacji. Natomiast ród
wilkołaków chciał cię mieć na wyłączność. Wierzyli, że będziesz zgubą ludzkości
i poprowadzisz ich do przejęcia władzy nad światem.
-Poprowadzę
ludzi?
-Wilkołaki.-
odparł zniecierpliwiony, po czym kontynuował.- Wybuchł bunt. W czasie gdy ty
uczyłaś się, co to życie, w moim świecie trwała wojna. I rozgrywałaby się do
dziś, gdyby nie Starszyzna. Zebrali wszystkie rasy razem i oznajmili, iż twoje
przyjście na świat jest zapisane w Księdze Wieczności. Została napisana tysiące
lat przed naszym istnieniem, a najistotniejsza ze wszystkich zawartych tam
informacji, jest jedna.- zniżył głos do szeptu i powiedział:
„Oczy
płoną,
miłosnym nieskalane szałem.
Snem
wezbrała mu w skrzydłach niewiadoma płeć.
Delikatnie
śpiewa pieśni,
Które
tylko w głębi ciszy
Serce,
a nie ucho słyszy.”
Przeszły
mnie ciarki. Setki pytań tłukło mi się po głowie i nie wiedziałam od którego
zacząć. W tym czasie dotarliśmy na podwórze Marka. Alex skierował się do
stolika, obok basenu. Usiadł na jednym z drewnianych krzeseł i gestem wskazał
mi, że mam usiąść naprzeciw.
-Mówisz, że
wybuchła wojna między wampirami, a wilkołakami. Ale z tego co mówiłeś później,
wynika, że między wszystkimi rasami.- zmarszczyłam brwi.
-Nie. Inne
rasy wypowiadały się co powinniśmy z tobą zrobić, ale to między wampirami, a
wilkołakami trwała prawdziwa wojna. Nigdy za sobą nie przepadali, a twoje
pojawienie się tylko pogorszyło sytuację, że tak to ujmę.-powiedział.
-Ale to
przecież bez sensu…
-Wilkołaki
słyną z wybuchowego charakteru, a wampiry ze sprytu i mądrości. Dodatkowo, ci
pierwsi chcą być niezależni, co także zmotywowało ich do takich, a nie innych
czynów. Pozostałe istoty nie chciały brać udziału w tej bitwie, ponieważ
zdawali sobie sprawę, iż to nie nam przyszło decydować o twoim losie. Dlatego
też, ograniczali się do kilku zdań.
Przed moimi
oczami pojawił się William. Czy on też chciał mojej zagłady? Liczył trzysta
dwadzieścia pięć lat, więc musiał brać udział w tej wojnie i wszystkim co
potem. Otrząsnęłam się i zadałam kolejne pytanie:
-Wszystkie
wampiry chciały mojej likwidacji?
-Tak. Może
zdarzały się pojedyncze przypadki, ale raczej większość była świadoma, do czego
możesz być zdolna w przyszłości. A jeśli mogę wiedzieć to skąd twoje
zainteresowanie tym?- spojrzał na mnie i uniósł brew.
-Bo.. Mój
chłopak był wampirem.- spuściłam głowę, żeby nie zobaczył zbierających się w
oczach łez.
-Chodziłaś z
wampirem?- nie mogłam nie unieść głowy, słysząc zaskoczenie w jego głosie. Miał
szeroko otwarte oczy.
Uśmiechnęłam
się smutno na wspomnienie Willa.
-Tak.-
starałam się, aby głos mi nie zadrżał.-Byliśmy razem dwa lata.
-Och.
Alex był ostatnią
osobą, z którą chciałabym się dzielić moją przeszłością, dlatego postanowiłam
wrócić do tematu mojej matki.
– Czy moja
mama jako.. nimfa, miała jakieś dziwne, nadprzyrodzone zdolności?
Alex
wyczuwszy, że nie chcę drążyć tamtego tematu, odpowiedział.
-Władała
wodą i umiała rozmawiać ze zwierzętami.
-Że co?-
uśmiechnął się, słysząc moje niedowierzanie.
-Straciła te
zdolności stając się człowiekiem, ale wcześniej uchodziła za jedną z
najsilniejszych i najinteligentniejszych istot. Wiedziała jak przetrwać.
-I znowu nie
rozumiem…- zmarszczyłam nos.
-Powiedziałem
ci już wcześniej, że była ostatnią z przedstawicieli swojej rasy. Tak jak w
legendach, nimfy powinny żyć w jeziorach lub morzach. Jednak w prawdziwym
życiu, chciały upodabniać się do ludzi, dzięki czemu umierały po stu latach, bo
przestawały być odporne na choroby. Traciły swoją nieśmiertelność. Twoja matka
nie chciała tak skończyć. Prawie całe swoje życie spędziła pod wodą. Ale gdy
zakochała się w twoim ojcu, wyrzekła się swojej natury i postanowiła zestarzeć
się przy jego boku.
-Jeśli
dobrze zrozumiałam to moja mama stała się człowiekiem od razu, bo wybrała życie
u boku taty, a inni z jej rasy stopniowo zabijali się sami tak?
-Tak można
to ująć.- uśmiechnął się.- Myśleli, że taka jest ich natura, a twoja matka
odeszła z miłości.
-Ile miała
lat?- zapytałam. Przerażało mnie to, ale także niesamowicie ciekawiło.
-Tak
naprawdę nikt tego do końca nie wie. Niektórzy twierdzą, iż tyle co Księga
Wieczności.-odpowiedział.
Wzmianka o Księdze,
przypomniała mi niezrozumiany wiersz, który usłyszałam.
-Ahh..-
zagryzłam wargę.- Czy możesz mi wytłumaczyć co znaczył ten dziwny wierszyk,
który mi zacytowałeś?
-To nie jest
żaden tam wierszyk Rebecco.- spojrzał na mnie krzywo.- To przepowiednia twojego
przyjścia na świat.
-No dobra
dobra. Ale co to wszystko znaczy?
-Tak
naprawdę nikt tego do końca nie wie. Logiczne jest to, że zanim się urodziłaś,
zagadką dla wszystkich była twoja płeć. Obawiali się tego, ponieważ jako
mężczyzna byłabyś większym zagrożeniem. Nic więcej nie mogę ci powiedzieć,
ponieważ różne rasy, różnie interpretują tą przepowiednię,
-A jak twoja
rasa to interpretuje?- zapytałam zniecierpliwiona.
-Cóż..-
uśmiechnął się krzywo- Według mojej rasy potrafisz, czy też będziesz potrafiła,
zaglądać w serca innym. Wszelakie wydarzenia, uczucia im towarzyszące, to
wszystko będziesz odczuwać na sobie. I w końcu stanie się to zgubą dla ciebie.
-Ale to...-
nie mogłam znaleźć słowa, które opisywałoby usłyszane przed chwilą słowa. Alex
zrobił to za mnie.
-Głębokie?
Tak, też tak uważam. A teraz koniec tego gadania. Na dzisiaj to wszystko. Jutro
masz się stawić punktualnie, bo jeśli nie to już nie będę taki miły.- przeszył
mnie dreszcz, gdy rzucił mi zimne spojrzenie, spod wachlarza długich rzęs.
Jeśli w jego
mniemaniu, jego dzisiejsze zachowywanie było miłe, to chyba nie chce wkurzać go
bardziej.
-Nie miałeś
mnie przypadkiem uczyć walczyć?- zapytałam, wstając od stołu.
-Aby
walczyć, musisz mieć dobrą kondycję. Jutro zaczynamy od tego samego co dzisiaj,
a później pokaże ci kilka chwytów.- również wstał i ruszył do domu, zostawiając
mnie zbulwersowaną.
_____________________________________________________________________________________________________
Hej! Dawno mnie nie było, ale jestem z nowym rozdziałem. Miał pojawić się wcześniej, ale cóż- nie wyrabiam z nauką. Właśnie zaczęłam szkołę ponadgimnazjalną i od początku roku dają nam nieźle w kość :) Postaram się dodawać rozdziały częściej i już biorę się za nadrabianie zaległości na waszych blogach.
Pozdrawiam wszystkich czytelników i proszę o cierpliwość :)