4 października 2014

Rozdział VI

"Nie oceniaj mnie pochopnie,
Widzisz to co powierzchowne.
Nie znasz mnie..."*

Coś zimnego zleciało na moją twarz. Mruknęłam niezrozumiale i odwróciłam się na plecy. Naraz cała fala wylądowała na mnie, a ja poczułam, że tonę. Otworzyłam gwałtownie oczy, krztusząc się i kaszląc. Spojrzałam z nienawiścią na osobnika pochylającego się nad moim łóżkiem. Nadęty bufon!
-Czyś ty kompletnie oszalał!?- wrzasnęłam.
-Za pięć minut widzę cię na dole. – odparł niewzruszony Alex, po czym zabierając już puste wiadro, wyszedł z mojego pokoju trzaskając drzwiami.
Cholerny patałach! Dupek! Przeklęty, zadufany w sobie egoista!
Przeklinałam go w myślach, ubierając się pośpiesznie w szary dres i związując włosy w koński ogon. Zrzuciłam mokre prześcieradło z łóżka i szybko przerzuciłam je przez krzesło, stojące przy biurku. Ściągnęłam srebrną bransoletkę, znajdującą się na moim prawym nadgarstku i wciągnęłam na nogi czarne trampki. Alex czekał na mnie przy drzwiach prowadzących na tyły domu, opierając się o nie.
-Widzę punktualność nie jest twoją mocną stroną.- przez jego twarz przemknął drwiący uśmiech.
-Gdybym nie musiała wysuszyć swoich włosów i wszystkiego dookoła, byłabym szybciej.- odparłam spokojnie, krzyżując ręce na piersi.
-Gdybyś ustawiła sobie budzik i zeszła tu o siódmej, nie zostałbym zmuszony do tego, żeby wylać ci na głowę wiadro z zimną wodą.- spojrzenie, które mi przy tym posłał, było lekko mówiąc, miażdżące.- Masz pół godzinne spóźnienie.
Zachowałam dla siebie to, że mój budzik dzwonił za dwadzieścia siódma, ale wyłączyłam go i rzuciłam telefon pod łóżko. Jak również przemilczałam fakt, iż dowiedziałam się o naszym treningu praktycznie w ostatniej chwili.
-Przypominam, że to wszystko nie było moim pomysłem!- powiedziałam drażliwie.
-Ani moim, więc choć już! Nie chce zmarnować całego dnia.- bez słowa odwrócił się i wyszedł na dwór. Ruszyłam za nim.
Słońce zaczęło wschodzić, budząc świat do życia. Lekki wiaterek pieścił moją twarz, przynosząc ze sobą miły zapach lasu. Zaciekawiona, rozejrzałam się dookoła. Na wprost mnie, znajdował się ogromny basen wypełniony po brzegi wodą. Po jego lewej stronie, były cztery leżaki, a kilka metrów od nich, stał grill, okrągły stół z ciemnego drewna, oraz pasujące do niego krzesła. Wszystko to otoczone krótko przyciętym żywopłotem. Po prawej, znajdował się kawałek wolnego miejsca, porośniętego równo przystrzyżoną, zieloną trawą i to właśnie tam się skierowaliśmy. Idąc za Alexem, mogłam spokojnie otaksować go wzrokiem. Miał na sobie nisko opuszczone, czarne, dresowe spodnie, biały T-shirt uwydatniający umięśnione barki i tego samego koloru adidasy. Sunęłam spojrzeniem z góry na dół i stwierdziłam, że ma ładny tyłek. Zszokowana własnymi myślami, próbowałam się otrząsnąć i zapytałam szybko:
-Na czym właściwie będzie polegał mój dzisiejszy trening?
-Sprawdzę twoją wytrzymałość. Na początek piętnaście kilometrów, co ty na to?- uśmiechnął się kpiąco.
-Ile!?- przerażona, otworzyłam szeroko oczy.
- Tyle ile słyszałaś. Później będziesz mieć czas na zadawanie pytań.- Dlaczego każdy mi to co chwile powtarza?- Teraz skup się na biegu. Pobiegniesz tą ścieżką..- wskazał palcem drogę, wijącą się przede mną, prowadzącą w głąb lasu.- tak jak prowadzi. Będę się trzymał za tobą.
Po tych słowach kazał mi startować. Droga była wyboista, co dodatkowo mi przeszkadzało, bo musiałam zwiększyć swój wysiłek. Dziękowałam w myślach za to, iż przekonałam się do biegania już wcześniej, aby utrzymać formę. Nie chciałam narzekać, ale przydałaby się na początku jakaś rozgrzewka. Jej brak, uświadomił mi, że może być to karą, za przyjście nie na czas.
Po dziesięciu kilometrach, nogi miałam jak z waty. Zaróżowiona od wysiłku, słyszałam co trzy sekundy, że mam przyśpieszyć. Alex tak jak mówił, trzymał się w niedużej odległości za mną. Nie słyszałam jak się przemieszczał, toteż odwracałam się co jakiś czas, aby zobaczyć czy faktycznie biegnie. Ostatnie pięć kilometrów było prawdziwą katorgą. W płucach paliło mnie niemiłosiernie. Mój oddech stał się krótki i urywany. Ta męczarnia zdawała się bawić Alexa, który podśmiechiwał się cicho za moimi plecami. Wreszcie po przebiegnięciu całej trasy, padłam na ziemię, przy jakimś drzewie i oparłam się o nie.
-Myślałem, że będzie gorzej.- patrzył na mnie z góry, uśmiechając się zawadiacko.
Posłałam mu nienawistne spojrzenie, zauważając przy tym, że nawet nie jest zmęczony. I gdzie tu sprawiedliwość?
-Musisz się jeszcze porozciągać.- powiedział po chwili ciszy i wyciągnął do mnie rękę. Zignorowałam ją.
Po czterdziestu minutach czułam się jak człowiek guma. Moje zajęcia gimnastyczne w szkole były niczym, w porównaniu z tym tutaj. Bolało mnie wszystko, zaczynając od palców u nóg, a kończąc na włosach na głowie.
-Czy to wszystko jest naprawdę konieczne?- spytałam, gdy szliśmy z powrotem do domu.
-Nie mnie o tym decydować, ale myślę, że tak. Pomyśl sama. Nie wiesz co może się stać w przyszłości z twoimi mocami, a prawda jest taka, że bez nich nawet porządnie muchy nie zabijesz.- mrugnął do mnie.
-Hej! Wypraszam sobie. Powaliłam twojego brata jednym ciosem!- posłałam mu mój firmowy uśmiech, a Alex roześmiał się głośno.
-Jakże ja chciałbym to zobaczyć.
Po tej krótkiej wymianie zdań, zapadło niezręczne milczenie. Rozkoszowałam się śpiewem ptaków i błogą ciszą, która mnie otaczała. Po kilku minutach postanowiłam ją przerwać.
-Alex?
-Hm?- odparł zamyślony.
-Co wiesz o moich rodzicach?- spytałam z nadzieją.
Podniósł głowę i nasze oczy się spotkały.
-Twoja matka była nimfą. Ostatnią ze swojego gatunku. Żyła by jeszcze tysiące lat, ale zakochała się w człowieku, przez co straciła swoją nieśmiertelność. Obcowanie z ludźmi, jest w naszym świecie zakazane. Nigdy nie przyszłoby nikomu do głowy, że tak potężna istota, którą była twoja matka, wybierze życie śmiertelniczki u boku jakiegoś nędznego człowieka.
-Mój ojciec wcale nie był nędznym człowiekiem! Kochał i szanował mamę z całych sił!- powoli przetrawiałam informację, które usłyszałam, ale na ostatnie zdanie nie mogłam nie zareagować.
-A potem pojawiłaś się ty.- mówił dalej, jakbym nic nie powiedziała. Wkurzyłam się.- Twoje przyjście na świat wywołało lawinę zdarzeń, takie jak na przykład wojnę między rasami wampirów, a wilkołaków.
-Ale dlaczego?- nie rozumiałam.
-Wampiry, jak zresztą większość istniejących stworzeń, twierdziło, że przyniesiesz zagładę naszemu światu, więc dążyli do twojej likwidacji. Natomiast ród wilkołaków chciał cię mieć na wyłączność. Wierzyli, że będziesz zgubą ludzkości i poprowadzisz ich do przejęcia władzy nad światem.
-Poprowadzę ludzi?
-Wilkołaki.- odparł zniecierpliwiony, po czym kontynuował.- Wybuchł bunt. W czasie gdy ty uczyłaś się, co to życie, w moim świecie trwała wojna. I rozgrywałaby się do dziś, gdyby nie Starszyzna. Zebrali wszystkie rasy razem i oznajmili, iż twoje przyjście na świat jest zapisane w Księdze Wieczności. Została napisana tysiące lat przed naszym istnieniem, a najistotniejsza ze wszystkich zawartych tam informacji, jest jedna.- zniżył głos do szeptu i powiedział:

„Oczy płoną, miłosnym nieskalane szałem.
Snem wezbrała mu w skrzydłach niewiadoma płeć.
Delikatnie śpiewa pieśni,
Które tylko w głębi ciszy
Serce, a nie ucho słyszy.”

Przeszły mnie ciarki. Setki pytań tłukło mi się po głowie i nie wiedziałam od którego zacząć. W tym czasie dotarliśmy na podwórze Marka. Alex skierował się do stolika, obok basenu. Usiadł na jednym z drewnianych krzeseł i gestem wskazał mi, że mam usiąść naprzeciw.
-Mówisz, że wybuchła wojna między wampirami, a wilkołakami. Ale z tego co mówiłeś później, wynika, że między wszystkimi rasami.- zmarszczyłam brwi.
-Nie. Inne rasy wypowiadały się co powinniśmy z tobą zrobić, ale to między wampirami, a wilkołakami trwała prawdziwa wojna. Nigdy za sobą nie przepadali, a twoje pojawienie się tylko pogorszyło sytuację, że tak to ujmę.-powiedział.
-Ale to przecież bez sensu…
-Wilkołaki słyną z wybuchowego charakteru, a wampiry ze sprytu i mądrości. Dodatkowo, ci pierwsi chcą być niezależni, co także zmotywowało ich do takich, a nie innych czynów. Pozostałe istoty nie chciały brać udziału w tej bitwie, ponieważ zdawali sobie sprawę, iż to nie nam przyszło decydować o twoim losie. Dlatego też, ograniczali się do kilku zdań.
Przed moimi oczami pojawił się William. Czy on też chciał mojej zagłady? Liczył trzysta dwadzieścia pięć lat, więc musiał brać udział w tej wojnie i wszystkim co potem. Otrząsnęłam się i zadałam kolejne pytanie:
-Wszystkie wampiry chciały mojej likwidacji?
-Tak. Może zdarzały się pojedyncze przypadki, ale raczej większość była świadoma, do czego możesz być zdolna w przyszłości. A jeśli mogę wiedzieć to skąd twoje zainteresowanie tym?- spojrzał na mnie i uniósł brew.
-Bo.. Mój chłopak był wampirem.- spuściłam głowę, żeby nie zobaczył zbierających się w oczach łez.
-Chodziłaś z wampirem?- nie mogłam nie unieść głowy, słysząc zaskoczenie w jego głosie. Miał szeroko otwarte oczy.

Uśmiechnęłam się smutno na wspomnienie Willa.

-Tak.- starałam się, aby głos mi nie zadrżał.-Byliśmy razem dwa lata.
-Och.
Alex był ostatnią osobą, z którą chciałabym się dzielić moją przeszłością, dlatego postanowiłam wrócić do tematu mojej matki.
– Czy moja mama jako.. nimfa, miała jakieś dziwne, nadprzyrodzone zdolności?
Alex wyczuwszy, że nie chcę drążyć tamtego tematu, odpowiedział.
-Władała wodą i umiała rozmawiać ze zwierzętami.
-Że co?- uśmiechnął się, słysząc moje niedowierzanie.
-Straciła te zdolności stając się człowiekiem, ale wcześniej uchodziła za jedną z najsilniejszych i najinteligentniejszych istot. Wiedziała jak przetrwać.
-I znowu nie rozumiem…- zmarszczyłam nos.
-Powiedziałem ci już wcześniej, że była ostatnią z przedstawicieli swojej rasy. Tak jak w legendach, nimfy powinny żyć w jeziorach lub morzach. Jednak w prawdziwym życiu, chciały upodabniać się do ludzi, dzięki czemu umierały po stu latach, bo przestawały być odporne na choroby. Traciły swoją nieśmiertelność. Twoja matka nie chciała tak skończyć. Prawie całe swoje życie spędziła pod wodą. Ale gdy zakochała się w twoim ojcu, wyrzekła się swojej natury i postanowiła zestarzeć się przy jego boku.
-Jeśli dobrze zrozumiałam to moja mama stała się człowiekiem od razu, bo wybrała życie u boku taty, a inni z jej rasy stopniowo zabijali się sami tak?
-Tak można to ująć.- uśmiechnął się.- Myśleli, że taka jest ich natura, a twoja matka odeszła z miłości.
-Ile miała lat?- zapytałam. Przerażało mnie to, ale także niesamowicie ciekawiło.
-Tak naprawdę nikt tego do końca nie wie. Niektórzy twierdzą, iż tyle co Księga Wieczności.-odpowiedział.
Wzmianka o Księdze, przypomniała mi niezrozumiany wiersz, który usłyszałam.
-Ahh..- zagryzłam wargę.- Czy możesz mi wytłumaczyć co znaczył ten dziwny wierszyk, który mi zacytowałeś?
-To nie jest żaden tam wierszyk Rebecco.- spojrzał na mnie krzywo.- To przepowiednia twojego przyjścia na świat.
-No dobra dobra. Ale co to wszystko znaczy?
-Tak naprawdę nikt tego do końca nie wie. Logiczne jest to, że zanim się urodziłaś, zagadką dla wszystkich była twoja płeć. Obawiali się tego, ponieważ jako mężczyzna byłabyś większym zagrożeniem. Nic więcej nie mogę ci powiedzieć, ponieważ różne rasy, różnie interpretują tą przepowiednię,
-A jak twoja rasa to interpretuje?- zapytałam zniecierpliwiona.
-Cóż..- uśmiechnął się krzywo- Według mojej rasy potrafisz, czy też będziesz potrafiła, zaglądać w serca innym. Wszelakie wydarzenia, uczucia im towarzyszące, to wszystko będziesz odczuwać na sobie. I w końcu stanie się to zgubą dla ciebie.
-Ale to...- nie mogłam znaleźć słowa, które opisywałoby usłyszane przed chwilą słowa. Alex zrobił to za mnie.
-Głębokie? Tak, też tak uważam. A teraz koniec tego gadania. Na dzisiaj to wszystko. Jutro masz się stawić punktualnie, bo jeśli nie to już nie będę taki miły.- przeszył mnie dreszcz, gdy rzucił mi zimne spojrzenie, spod wachlarza długich rzęs.
Jeśli w jego mniemaniu, jego dzisiejsze zachowywanie było miłe, to chyba nie chce wkurzać go bardziej.
-Nie miałeś mnie przypadkiem uczyć walczyć?- zapytałam, wstając od stołu.

-Aby walczyć, musisz mieć dobrą kondycję. Jutro zaczynamy od tego samego co dzisiaj, a później pokaże ci kilka chwytów.- również wstał i ruszył do domu, zostawiając mnie zbulwersowaną.

_____________________________________________________________________________________________________


 Hej! Dawno mnie nie było, ale jestem z nowym rozdziałem. Miał pojawić się wcześniej, ale cóż- nie wyrabiam z nauką. Właśnie zaczęłam szkołę ponadgimnazjalną i od początku roku dają nam nieźle w kość :) Postaram się dodawać rozdziały częściej i już biorę się za nadrabianie zaległości na waszych blogach. 
Pozdrawiam wszystkich czytelników i proszę o cierpliwość :)

2 komentarze:

  1. Hej, Hi, Hello!! Bardzo podobał mi się rozdział, uchyliłaś rąbka tajemnicy związanej z Beką no i Alex, coraz bardziej lubię tego gościa. Jak ja lubię taką paranormalną tematykę, aż chciałabym poczytać więcej rozdziałów, ale no niestety, znam ten ból - szkoła. :( Jestem ciekawa co tak naprawdę znaczy ta przepowiednia, czy zgadza się z wyjaśnieniem rasy Alexa, czy też może nie. Z niecierpliwością czekam na więcej!
    Pozdrawiam! :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Niech się spełnią świąteczne życzenia:
    te łatwe i trudne do spełnienia.
    Niech się spełnią te duże i te małe,
    te mówione głośno lub wcale.
    Niech się spełnią wszystkie one krok po kroku,
    tego życzę w Nowym Roku.

    ;*

    OdpowiedzUsuń