"W życiu nie ma prób,
od razu zaczyna się przedstawienie."
od razu zaczyna się przedstawienie."
Grzmot.
Nieustający wiatr. Targający liśćmi i piaskiem po ulicy. Bez ich udziału. Nie
miały chęci, silnej woli. Nie chciały opierać się drzewom, które niosły w ich
kierunku swoje krzyki. Smagane przez życie. Bez jakiejkolwiek wartości. Bez
prawa wyboru.
Podobnie
jest z ludźmi. Zastanawialiście się kiedyś? Człowiek się rodzi, aby przeżyć
swoje życie jak najlepiej. Ale tak naprawdę od dnia kiedy zaczerpnęliśmy
pierwszy oddech jest ono przesądzone. Rodzice mówią nam, że jest ono takie jakie
sami sobie zaplanujemy. Chcą żebyśmy w to wierzyli, zapominając, że na górze
jest ktoś, kto ułożył nam je już krok po kroku. Powtarzano mi, iż życie jest
formą bezosobową. Jest krótkie. Przemija.
Jak jest z
ludźmi? Dostaliśmy dar. Dar poznawania świata. Szansa jest jedna. I co z tym
robimy? Ciągłe wojny, spory o wszystko, kłótnie z najbliższymi. Poniżanie.
Mordowanie. Gwałty. Głód. I do czego to zmierza? Co będzie wtedy, gdy nasz
Ojciec będzie miał już tego dość? Wszystko ulegnie zniszczeniu. Dążymy do
samozagłady.
W życiu
każdego z nas przychodzi taki moment, w którym stajemy na rozstaju dróg i
patrzymy na kierunkowskazy. Obieramy jeden kurs, myśląc o tym co by było
gdybyśmy jednak poszli tą inną ścieżką. Byłoby lepiej? Gorzej? Nikt nie zna
odpowiedzi na te pytania. Możemy chodzić i roztrząsać wszystko co robiliśmy
źle. Możemy się obwiniać, przepraszać, błagać o wybaczenie. Ale po śmierci i
tak zostaniemy rozliczeni z naszych złych jak i zarówno dobrych uczynków.
Spójrzcie na
mnie. Jestem nikim. Jestem bytem, bez duszy. Czymś bez przyszłości, z bolesną
przeszłością. W odróżnieniu od zwykłego człowieka nie istnieje. Na mnie nic nie czeka po
śmierci. A przynajmniej tak uważałam w tamtym momencie...
***
Odgłos
otwieranych drzwi wyrwał mnie z letargu w jakim trwałam przez ostatnie kilka
godzin, siedząc w swoim pokoju na szerokim parapecie obitym miękkimi
poduszkami, wpatrując się bez celu w okno.
-Może
wyrwiesz się stąd w końcu i pojedziemy na jakieś zakupy?- usłyszałam
pretensjonalny ton w głosie Katheriny.
Odwróciłam
niechętnie głowę w kierunku mojego nieproszonego gościa.
Kat była
siostrą Marka i Alex'a. Najmłodszą z ich trójki. Narwana, z ognistym
temperamentem, co udowadniała mi nie raz w przeciągu ostatnich dwóch miesięcy
jakie tu spędziła, odwiedzając nas ze swoją małą, słodką córeczką.
Moje życie
przez ten czas stało się monotonią. Rano wstawałam aby uczyć się walki wręcz z
Alex'em, co przyznam szczerze odnosiło zamierzony efekt. Oczywiście nie obyło
się bez tego iż jeszcze kilka razy kończyłam nieprzytomna, budząc się po dwóch
dniach, poturbowana i posiniaczona. Lecz mimo wszystko sama zauważyłam, że moje
ciało powoli przestaje reagować na bodźce zadawane mi przez mojego, chcąc nie
chcąc nauczyciela. Miałam już chyba złamaną każdą kość, a każdy mój nerw
przynajmniej raz był uszkodzony.
Po
treningach, gdy miałam siłę sama dojść do domu, mój czas mijał na czytaniu,
myśleniu o tym co się zdarzyło, rozmowach z Ivanem, jeśli już zadzwonił- czego
nie robił zbyt często, lub na bezowocnych próbach polepszenia mi samopoczucia
przez Marka. Kończyło się na tym, że zbywałam go machnięciem ręki i szłam do
swojego pokoju, zaszywając się w nim na resztę dnia. Katherina także próbowała
nawiązać ze mną jakikolwiek kontakt, ale poddawała się po jakimś czasie gdy
odpowiadałam jej jednosylabowymi słowami. Kręciła wtedy zrezygnowana głową i
patrzyła na mnie z bólem w oczach, co jeszcze bardziej mnie przybijało.
Alex'a nie
było praktycznie całymi dniami w domu, a gdy już owa sytuacja ulegała zmianie,
traktował mnie jak intruza, całą swoją uwagę poświęcając na rozmowach z
rodzeństwem, skutecznie mnie z nich wykluczając i bawieniem siostrzenicy.
Natomiast
mała Tessa była jedyną osobą w tym domu, która rozjaśniała chwilami mój dzień.
Przynosiła mi czekoladowe ciasteczka do pokoju z ciekawością patrząc co robię.
Niekiedy miałam jej opowiadać o książce, którą aktualnie czytałam i pokazywać
obrazy, które malowałam w chwilach natchnienia. A czasami zdarzało się nawet,
iż przychodziła do mojego pokoju i kładła się koło mnie, gdy łkałam bezsilnie
na łóżku. Prosiła żebym nie płakała i owijała sie wokół mnie niczym małpka,
wielokrotnie zasypiając w ten sposób. Przynosiła ze sobą spokój, którego tak
bardzo mi brakowało i otulała mnie nim niczym kokonem. Traktowałam ją bardziej
jak siostrę, której nigdy nie miałam i ze zdumieniem odkryłam, że też się tym
dla mnie stała. Rodziną. Osobą, o której mimo wszystko zawsze będę pamiętać.
Jedyną istotką, którą dopuszczałam do siebie.
Właśnie
wtedy pojęłam, że zamiast stać w miejscu mogę zacząć iść do przodu. Że to
wszystko co mnie spotkało było karą, ale jeśli już istnieję w jakiś sposób, to
wypełnię swoje przeznaczenie, po drodze mając chwile dla siebie. Straciłam
swoją miłość, ale nie mogę pozwolić na to, żeby inni ludzie, także stracili
siebie nawzajem. Skoro mogłam się na coś światu przydać to zrobię wszystko, aby
uczynić go lepszym.
To nagłe
olśnienie tak mną wstrząsnęło, iż zeskoczyłam z parapetu, podbiegłam do Kat i
chwyciłam ją za ramiona.
-Z
przyjemnością się wybiorę z tobą na zakupy.- mój głos brzmiał ochryple po tym
jak praktycznie w ogóle go nie używałam.
-Ohh..-zaskoczona
dziewczyna patrzyła na mnie rozszerzonymi oczami.- Co ci pomogło podjąć
decyzję?
Wzruszyłam
obojętnie ramionami, przywołując na twarz blady, ale pewny uśmiech.
-Stwierdziłam,
że czas na krok do przodu.
______________________________________________________________________________________________
No więc kochani.. Wróciłam! Nareszcie mam internet i mogę dalej publikować nowe rozdziały ^^ Ten jest bardzo krótki, ale chciałam, aby był skupiony tylko na przemyśleniach mojej bohaterki. Jednakże mam nadzieję, że się nie zawiedliście ;)
W niedzielę wyjeżdżam na miesięczną praktykę do Międzyzdroi dlatego nie będę dodawać nn przez ten czas. W zamian obiecuję, iż kolejny rozdział pojawi się tuż przed moim wyjazdem nad morze.
Pozdrawiam i ściskam :3
PS. Wszystkie poprzednie notki poprawione. Zachęcam do lektury ^^
Cieszę się, że Rebeca postanowiła ruszyć do przodu. Wiadomo, że strata ukochanej osoby jest bolesna, jednak na pewno nikt nie chce aby bliscy stanęli w miejscu po ich śmierci, dlatego cieszę się, że nasza bohaterka podjęła taką decyzję.
OdpowiedzUsuńMała Tess jest taka kochana, słodka kruszynka. Jak czytałam o niej fragment to w głowie miałam takie : Ooooo. <3
Nie rozumiem dlaczego Alex unika Rebecki, co Ona mu takiego zrobiła??? Chłopie ogarnij się!
Bardzo cieszę się, że wróciłaś i nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału!!
Powodzenia na praktykach, baw się dobrze oraz bezpiecznej podróży! A, no i weny!! ;*
Ściskam,
Skye